Opowieść o Kainie i Ablu zna
większość osób już za czasów swojego dzieciństwa. Starszy z braci, Kain zajmował
się rolą, za to Abel trzodą. Obydwaj składali ofiarę Bogu. Młodszy, który był
dobrym człowiekiem, ofiarował owcę, starszy, zazdrosny brat ofiarował zboże,
lecz jego ofiara nie byłą przyjęta przez Boga. Kain nie chciał być posłuszny
Bogu, dlatego postanowił zabić swojego brata. Mimo kłamstw mordercy, Bóg
wiedział, co uczynił pierworodny, dlatego sprawił, że na jego ziemi już nic nie
miało rosnąć.
W tekście Kołakowskiego Bóg jest
przedstawiony w innym świetle niż w opowieści biblijnej. Według autora Bóg
osądza niesprawiedliwie prace braci. Z jednej ofiary jest zachwycony, z kolei
na ofiarę Kaina macha wzgardliwie ręką. Bóg ocenia tylko obiektywne rezultaty
pracy, co z kolei jest sprawiedliwym osądem. W tekście wytłumaczona jest
tytułowa zasada: każdemu wedle zasług. Mówi ona o tym, że nawet Bóg w stosunku
do ludzi jest obiektywny. Nie można patrzeć na los ludzi, lecz na pracę, jaką
wykonują. Z początku tekstu Bóg faworyzuje Abla, lecz później dowiadujemy się,
że w stosunku do braci jest obiektywny, patrzy na pracę, którą wykonują. Kain z
kolei według autora tekstu mógł postarać się o lepszą pracę, lecz wolał iść po
prostu na łatwiznę. Chciał być uczciwy i przynosił to, co uprawiał, lecz nie
wytrzymał niesprawiedliwości losu, dlatego postanowił zabić swojego rywala.
Oczywiste jest to, że przy trzodzie trzeba napracować się bardziej niż na polu.
Ludzie jednak nie patrzą na trud, jaki wkładają w prace inni, lecz na zarobek.
Nie biorą pod uwagę tego, że ktoś wkłada więcej trudu w to, co robi, a zazwyczaj
jednak jest tak, że osoby z łatwiejszą pracą, oczekują wiele od innych.
Opowieść biblijna oraz tekst
Kołakowskiego niosą ze sobą dobry przekaz. Nie należy sugerować się tym, co nam
się należy, lecz tym na ile wykonaliśmy swoją pracę.