Utwór Juliana Przybosia jest
autotematyczny, jest poświęcony zmarłej osobie, czyli jego narzeczonej.
Podmiotem lirycznym jest alter
ego autora, który najwidoczniej nie pogodził się jeszcze ze śmiercią swojej
ukochanej. Mamy wrażenie jakby stanął on w miejscu, stanął w pamięci, kiedy
zmarła mu bliska osoba. Metaforą trumny są Tatry, które są wyolbrzymione,
hiperbolizacja śmierci. Nie da się ogarnąć jego bólu, który także jest
wyolbrzymiony. Próbuje się uporać ze śmiercią poprzez odwiedzanie miejsca
tragedii. Z jednej strony chce uciec od tego tragicznego wypadku, lecz z
drugiej strony wraca na miejsce po to, aby wspomnieć ukochaną. Pięknym uczuciem
jest cisza górska, nie słychać nic wokół tylko właśnie ciszę. Dla niego jednak
to zjawisko nie będzie już piękne. Będzie mu przypominała śmierć narzeczonej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz